sobota, 19 września 2020

„Zdrada doskonała” Lauren North

W dreszczowcu psychologicznym „Zdrada doskonała” Lauren North ukazuje koszmar straty, który poruszy nawet najbardziej zatwardziałe serca.

Tytuł zapowiada, że akcja będzie rozgrywać się w zaciszu domowym i będzie to thriller małżeński. Lauren North zdecydowała się jednak obrać zupełnie inny kierunek, o czym możemy przekonać się już w pierwszym rozdziale. Przygotowała historię, która mocno rezonuje z naszymi emocjami.

Kiedy Tess budzi się w szpitalu już wie, że wydarzyło się coś strasznego, co przytrafiło się jej samej i jej rodzinie. Skołowana, oszołomiona i przerażona przypomina sobie, że jej mąż zginął w wypadku, a ośmioletni synek … zniknął. Niebawem w jej życiu pojawia się Shelley, wolontariuszka pomagająca osobom zmagającym się z utratą kogoś bliskiego. Tess zaczyna nabierać przekonania, że Shelley jest zdrajczynią i to ona jest sprawczynią tych wydarzeń. Pojawia się coraz więcej pytań, cała rzeczywistość zaczyna się powoli rozpadać. W śmierci męża Tess ciągle coś się nie zgadza i nie pasuje. I co stało się z Jamiem? Czy został porwany?

Patrzę, jak rozmawia na końcu oddziału z pielęgniarką o włosach ufarbowanych na wiśniową czerwień. Obie odwracają się, żeby na mnie spojrzeć, a potem Shelley znika. Nie dajcie jej odejść! – mam ochotę krzyknąć. Jamie wcale nie zaginął! – to ona go ma. Sama nie wiem, która z tych możliwości jest gorsza.

Moment śmierci i czas żałoby jest jednym z tych wydarzeń w życiu człowieka, których nie można uschematyzować. Trudno też emocji z nimi związanych  objąć do końca rozumem. Trudno również przewidzieć, jak ktoś zareaguje na stratę, a szczególnie stratę bliskiej mu osoby. Lauren North w „Zdradzie doskonałej” ukazuje właśnie taki stan szoku. Jej bohaterka otrzymuje taki cios, po którym absolutnie nie może się pozbierać. Z każdą kolejną stroną wraz z Tess wpadamy w dziurę bezdennej depresji i współodczuwamy ciężar dalszego życia bez ukochanej osoby przy boku. I tak, jak bohaterka powieści, czekamy na wiadomość o odnalezieniu Jamiego. 

Po przeczytaniu przytoczonego fragmentu powieści możemy zobaczyć, w jakim stanie psychicznym jest Tess.

         Dzień dobry, Tess. Jak się pani czuje?

Ja? Nic mi nie jest, to o Jamiego powinniście się martwić. W kółko powtarzam, że on zaginął, ale nikt mnie nie słucha. Mówiłam już temu drugiemu – temu policjantowi, takiemu młodemu, z rudymi włosami, był tutaj dziś rano. Moim zdaniem to sprawka Shelley. Albo Iana. W każdym razie ona coś wie. Ale nikt nie traktuje mnie poważnie . Proszę pana, panie inspektorze, niech mi pan powie, czym wy się w ogóle zajmujecie? Muszę wiedzieć, co się stało z Jamiem.

„Zdrada doskonała” to powieść, która niewątpliwie dostarcza silnych i przejmujących emocji. Autorka manipuluje bohaterami, ale równocześnie i czytelnikiem. Doskonale wiedziała, jak zapętlić swoją opowieść, by wreszcie całkowicie zbić nas z tropu w finale.

 

Lauren North, „Zdrada doskonała”, przełożyła Agnieszka Walulik, W.A.B – Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2020.

czwartek, 10 września 2020

„Była sobie rzeka” Diane Setterfield


Urzekająca baśń dla dorosłych, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, która meandruje, zmienia się – raz zwalnia, a raz przyspiesza, momentami zakręca lub nieco się rozlewa – jak kręta rzeka.

W Gospodzie Pod Łabędziem, stojącej nad brzegiem Tamizy, gromadzą się amatorzy spragnieni nie tylko smakowitego kufla piwa, ale też zjawiskowych opowieści. Pewnego zimowego wieczoru 1887 roku, w noc zimowego przesilenia próg gospody przekracza ranny mężczyzna ociekający wodą, który w rękach trzyma martwą dziewczynkę. 

Oczy widziały, lecz przez długą chwilę nikt się nie poruszył. Ludzie  próbowali zrozumieć, co widzą.

Po niedługim czasie, ku zdziwieniu wszystkich, dziewczynka odzyskuje przytomność, ale niestety nie mówi. Zaczyna się tajemnica, która będzie towarzyszyła czytelnikowi do ostatniej strony tej wspaniałej opowieści. Dni mijają, opowieści mnożą się, pęcznieją, a im więcej opowiadających, tym więcej opowieści. Mimo upływu czasu dziewczynka nadal nie wypowiada ani jednego słowa i nie zdradza nic o sobie samej. A jednocześnie staje się bohaterką życia innych ludzi. Pojawiają się rodziny, które chcą wziąć ją pod swoją opiekę. 


Helena Vaughan, żona właściciela fabryki twierdzi, że to jej porwana przed dwoma laty córka. Armstrongowie, farmerzy z Kelmscott uważają, że dziewczynka jest ich wnuczką. A gospodyni pastora, Lily White widzi w dziecku swoją młodszą siostrę. Kim zatem jest wracająca z krainy umarłych dziewczynka: Amelią, Alice czy Ann?

Czy martwi mogą powrócić z zaświatów? Czasami powracają, kiedy wydarzy się cud, i kiedy matka natura daje kolejną szansę, gdy przewoźnik - Cichy, nie pozwala duszy przekroczyć bramy krainy umarłych.


Dziewczynka w powieści jest jedynie elementem tła, tak samo jak rzeka Tamiza. Na nim wyraźnie rysują się sylwetki poszczególnych bohaterów, a historia o poszukiwaniu właściwego miejsca dla dziecka staje się pretekstem do refleksji nad własnymi niespełnionymi potrzebami.

Fabuła, którą buduje plotka, mit, tradycja opowieści ustnej, domysły – skreślona piórem Diane Setterfield, jest piękna, mroczna i mocno klimatyczna, kręta jak rzeka, która wciąga czytelnika w swoje wiry. Czaruje, zachwyca, odurza.

Diane Setterfield, „Była sobie rzeka”, przełożyła Izabela Matuszewska, Wydawnictwo Albatros, Poznań 2020.