Konkurs "Książka Roku" realizowany jest od 1988 roku przez Polską Sekcję IBBY,
a wyróżnione tytuły prezentowane są na Międzynarodowych Targach
Książki dla Dzieci w Bolonii. Laureatką tegorocznej nagrody została Joanna Fabicka za wspaniałą "Rutkę", która trafiła na rynek nakładem wydawnictwa Agora.
Zosia Sardynka jest dziesięcioletnią mieszkanką kamienicy przy ulicy Rybnej na łódzkich Bałutach. Jak większość dzieci w tym wieku ma swoje upodobania i jasno określone potrzeby. Nie lubi wątróbki, brukselki i mielonego szpinaku, a wszelkie elementy dziewczyńskiej garderoby schowałaby głęboko w szafie. Nade wszystko kocha zabawę i to najlepiej w towarzystwie podobnie rozbrykanych dzieci, które niestety znikają z podwórka na czas wakacji. Zosia nie chce po raz kolejny wracać do szkoły bez wspomnień, wakacyjnych pamiątek, a nawet traum. Na szczęście wraz z niespodziewanym pojawieniem się starszej ciotki znikają również obawy dziewczynki. Zosia od pierwszego wejrzenia czuje sympatię do Róży, która od razu zapuszcza korzenie w jej sercu:
Kiedy w twoim życiu pojawia się nowy człowiek, cały świat się zmienia, choćby wszystko nadal stało na swoim miejscu.
Nowa opiekunka Zosi okazuje się być dość ekscentryczną staruszką, a jej zachowanie wprawia w osłupienie niepozbawioną wyobraźni dziewczynkę. Więź, która zawiązuje się między nimi, wzmacnia fakt, że ciotka spędziła dzieciństwo na tym samym podwórku. Dzięki niej Zosia uczy się patrzeć na tak dobrze znane miejsca z nowej perspektywy, bo "każde miejsce ma swoją historię i może być ciekawe. Wystarczy tylko spojrzeć na nie tak, jakby widziało się je pierwszy raz".
To, co było dotąd niewidoczne, nagle nabiera wyraźnych kształtów. Dzięki temu w życiu Zosi pojawia się rudowłosa Rutka, zamieszkująca sąsiednią kamienicę przeznaczoną do rozbiórki. Pierwsza wizyta w opuszczonym mieszkaniu daje początek podróży do czasów wojennej Łodzi, w której rudowłosa przyjaciółka poszukuje swojej rodziny. Nagle wszystko zaczyna przypominać świat z czarno-białych kronik filmowych lub starych gazet. Po brukowanych ulicach jeżdżą wozy zaprzężone w konie, stłoczeni ludzie ubrani są dziwacznie i niemodnie, a do tego mówią w różnych językach. Wszystkim udziela się wszechobecny pośpiech i zdenerwowanie.
Czas spędzany z Rutką jest radosny i działa na Zosię kojąco. Czasem tylko przyjaciółka popada w nagłą melancholię i nucąc piosenki w dziwnym języku wspomina rodziców, których pewnego dnia zabrał pociąg. Dziewczynki rozpoczynają poszukiwania i w końcu trafiają na stację Radegast, gdzie Zosia obserwuje pociągi brzydkie i złowrogie, bez okien, zaryglowane ciężkimi, metalowymi sztabami:
A mimo to podróżują nimi ludzie. Wielobarwny tłum wylewa się na zewnątrz od razu, gdy pociąg zatrzymuje się przy rampie. I zaraz potem w górę wzbija się lament we wszystkich językach świata. Jest w nich zawód i lęk, prośba o pomoc i niezgoda na to, że cel podróży okazał się tak inny od oczekiwań.
Jakże inna jest Łódź, do której trafia Rutka, gdy wskazówki na zegarze zaczynają niebezpiecznie przyspieszać. Dziewczynka ląduje w świecie pełnym szybkich samochodów i modnie ubranych ziomali. Jedynie stare mury przechowują pieśni, szepty i modlitwy wszystkich tych, którzy musieli odejść. "Z samego środka ziemi paruje dziwny smutek, tak wielki, że nawet ptaki nie chcą śpiewać". Rutka wycofuje się z życia w nowej rzeczywistości do szuflady, pokrytej pajęczyną zapomnienia. Zosia jednak znajduje wygodniejsze miejsce dla swojej przyjaciółki, którą chowa głęboko w sercu: "to najlepszy schowek na świecie. Tam nic nie zginie, przeczeka każdy deszcz, każdą zawieruchę".
"Rutka" jest bardzo osobistą książką, gdyż pokazuje Łódź, z którą autorka nadal czuje się wyjątkowo związana. Miejsca naznaczone pierwszymi inicjacjami i wciąż pełne tajemniczej melancholii znalazły wyraźne odbicie w wędrówkach bohaterek. "Właśnie to chciałam w książce pokazać - że każde miejsce miało swoją historię przed nami i mieć będzie po nas. Chciałam napisać historię o Łodzi wielokulturowej, której duch wciąż jeszcze unosi się w powietrzu, choć tak wiele przez lata się zmieniło. Nie ma ulicy Wolborskiej, nie ma synagogi, Targu Rybnego, którego wspomnieniem jest Park Śledzia, nie ma też starego cmentarza żydowskiego. Ale są miejsca, które ostały się niemal nienaruszone, całe kwartały ulic. One pamiętają ludzi i zdarzenia sprzed lat" - wyznaje Joanna Fabicka.
Mimo trudnej tematyki, którą porusza "Rutka" w książce nie znajdziemy nadętej martyrologii. Zamiast niej otrzymujemy magiczną opowieść pełną symboli i metafor, z których najbardziej wymowna jest postać Chaima Rumkowskiego, czyli Białego Pana, polującego na dzieci ukazane pod postacią różnobarwnych motyli. To książka, którą można odbierać na dwóch płaszczyznach - jako magiczną opowieść o przygodach dwóch dziewczynek podróżujących w czasie lub historię wojenną, której nośnikiem jest postać Rutki. Na pewno jest to historia, która zmusza do zadawania pytań i odkrywania tego, co nieznane i zapomniane.
Joanna Fabicka, Rutka, ilustr. Mariusz Andryszczyk, wyd. Agora, Warszawa 2016
Zosia Sardynka jest dziesięcioletnią mieszkanką kamienicy przy ulicy Rybnej na łódzkich Bałutach. Jak większość dzieci w tym wieku ma swoje upodobania i jasno określone potrzeby. Nie lubi wątróbki, brukselki i mielonego szpinaku, a wszelkie elementy dziewczyńskiej garderoby schowałaby głęboko w szafie. Nade wszystko kocha zabawę i to najlepiej w towarzystwie podobnie rozbrykanych dzieci, które niestety znikają z podwórka na czas wakacji. Zosia nie chce po raz kolejny wracać do szkoły bez wspomnień, wakacyjnych pamiątek, a nawet traum. Na szczęście wraz z niespodziewanym pojawieniem się starszej ciotki znikają również obawy dziewczynki. Zosia od pierwszego wejrzenia czuje sympatię do Róży, która od razu zapuszcza korzenie w jej sercu:
Kiedy w twoim życiu pojawia się nowy człowiek, cały świat się zmienia, choćby wszystko nadal stało na swoim miejscu.
Nowa opiekunka Zosi okazuje się być dość ekscentryczną staruszką, a jej zachowanie wprawia w osłupienie niepozbawioną wyobraźni dziewczynkę. Więź, która zawiązuje się między nimi, wzmacnia fakt, że ciotka spędziła dzieciństwo na tym samym podwórku. Dzięki niej Zosia uczy się patrzeć na tak dobrze znane miejsca z nowej perspektywy, bo "każde miejsce ma swoją historię i może być ciekawe. Wystarczy tylko spojrzeć na nie tak, jakby widziało się je pierwszy raz".
To, co było dotąd niewidoczne, nagle nabiera wyraźnych kształtów. Dzięki temu w życiu Zosi pojawia się rudowłosa Rutka, zamieszkująca sąsiednią kamienicę przeznaczoną do rozbiórki. Pierwsza wizyta w opuszczonym mieszkaniu daje początek podróży do czasów wojennej Łodzi, w której rudowłosa przyjaciółka poszukuje swojej rodziny. Nagle wszystko zaczyna przypominać świat z czarno-białych kronik filmowych lub starych gazet. Po brukowanych ulicach jeżdżą wozy zaprzężone w konie, stłoczeni ludzie ubrani są dziwacznie i niemodnie, a do tego mówią w różnych językach. Wszystkim udziela się wszechobecny pośpiech i zdenerwowanie.
Czas spędzany z Rutką jest radosny i działa na Zosię kojąco. Czasem tylko przyjaciółka popada w nagłą melancholię i nucąc piosenki w dziwnym języku wspomina rodziców, których pewnego dnia zabrał pociąg. Dziewczynki rozpoczynają poszukiwania i w końcu trafiają na stację Radegast, gdzie Zosia obserwuje pociągi brzydkie i złowrogie, bez okien, zaryglowane ciężkimi, metalowymi sztabami:
A mimo to podróżują nimi ludzie. Wielobarwny tłum wylewa się na zewnątrz od razu, gdy pociąg zatrzymuje się przy rampie. I zaraz potem w górę wzbija się lament we wszystkich językach świata. Jest w nich zawód i lęk, prośba o pomoc i niezgoda na to, że cel podróży okazał się tak inny od oczekiwań.
Jakże inna jest Łódź, do której trafia Rutka, gdy wskazówki na zegarze zaczynają niebezpiecznie przyspieszać. Dziewczynka ląduje w świecie pełnym szybkich samochodów i modnie ubranych ziomali. Jedynie stare mury przechowują pieśni, szepty i modlitwy wszystkich tych, którzy musieli odejść. "Z samego środka ziemi paruje dziwny smutek, tak wielki, że nawet ptaki nie chcą śpiewać". Rutka wycofuje się z życia w nowej rzeczywistości do szuflady, pokrytej pajęczyną zapomnienia. Zosia jednak znajduje wygodniejsze miejsce dla swojej przyjaciółki, którą chowa głęboko w sercu: "to najlepszy schowek na świecie. Tam nic nie zginie, przeczeka każdy deszcz, każdą zawieruchę".
"Rutka" jest bardzo osobistą książką, gdyż pokazuje Łódź, z którą autorka nadal czuje się wyjątkowo związana. Miejsca naznaczone pierwszymi inicjacjami i wciąż pełne tajemniczej melancholii znalazły wyraźne odbicie w wędrówkach bohaterek. "Właśnie to chciałam w książce pokazać - że każde miejsce miało swoją historię przed nami i mieć będzie po nas. Chciałam napisać historię o Łodzi wielokulturowej, której duch wciąż jeszcze unosi się w powietrzu, choć tak wiele przez lata się zmieniło. Nie ma ulicy Wolborskiej, nie ma synagogi, Targu Rybnego, którego wspomnieniem jest Park Śledzia, nie ma też starego cmentarza żydowskiego. Ale są miejsca, które ostały się niemal nienaruszone, całe kwartały ulic. One pamiętają ludzi i zdarzenia sprzed lat" - wyznaje Joanna Fabicka.
Mimo trudnej tematyki, którą porusza "Rutka" w książce nie znajdziemy nadętej martyrologii. Zamiast niej otrzymujemy magiczną opowieść pełną symboli i metafor, z których najbardziej wymowna jest postać Chaima Rumkowskiego, czyli Białego Pana, polującego na dzieci ukazane pod postacią różnobarwnych motyli. To książka, którą można odbierać na dwóch płaszczyznach - jako magiczną opowieść o przygodach dwóch dziewczynek podróżujących w czasie lub historię wojenną, której nośnikiem jest postać Rutki. Na pewno jest to historia, która zmusza do zadawania pytań i odkrywania tego, co nieznane i zapomniane.
Joanna Fabicka, Rutka, ilustr. Mariusz Andryszczyk, wyd. Agora, Warszawa 2016