poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Mama na diecie



Ach, ci dorośli!
I oto nadeszła, długo wyczekiwana – wiosna. Wszyscy ruszyli do szaf w poszukiwaniu okryć, które w żaden sposób nie będą kojarzyły się z zimną porą roku. Żegnajcie zatem grube kurtki, buty, szaliki i czapy – płakać za wami nie będziemy!

Zmiana garderoby może jednak niejedną lub niejednego z Was przyprawić o ból głowy. Dlaczego? A dlatego, że część ubrań jest za mała, bo nieco urośliśmy (hurra!!!), nabraliśmy kształtów (ups…), ale to nie koniec świata. Różne aktywności na świeżym powietrzu szybko pomogą nam wyrównać to, co zbędne.

Niestety, pewnej mamie nie przyszło do głowy, żeby zacząć uprawiać sport i w ten sposób zadbać o swoją figurę. W książce „Mama na diecie” Philippe’a de Kemmetera, tytułowa mama postanowiła poddać się katuszom diet. Z upodobaniem podawała na obiad zupę z lodu, a stając na wadze zdejmowała nawet naszyjnik, bo według niej znacznie podnosił wagę! Domownicy musieli zapomnieć o przygotowywanych dotychczas i bardzo smakowitych daniach: „hamburger z morszczuka albo z alg morskich”. Przepisy wycięte z czasopism: „Pani Igloo, Moje Mrożenie, Śnieżny Styl” zostały głęboko schowane.







Jak długo rodzina pingwinów pozostawała na diecie, dlaczego tata zemdlał u lekarza i co stało się z wagą dowiecie się sięgając po książeczkę wydawnictwa Muchomor.

Oszczędna treść wzbogacona jest kolorowymi ilustracjami, które w żartobliwy sposób łączą się z tekstem w postaci dymków komiksowych. To książka dla dzieci i autor przyjął optymistyczną wersję rozwiązania problemu wszechobecnej „mody” na doskonałość. Książka może stanowić doskonały punkt wyjścia do rozmowy o prawidłowym menu dla całej rodziny. Powodzenia!


Philippe de Kemmeter, Mama na diecie, przekład Katarzyna Radziwiłł, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2018.